historia ochrony przeciwpożarowej
historia straży pożarnej
dawny sprzęt techniki pożarniczej
Platforma edukacji w zakresie ochrony ruchomych zabytków techniki pożarniczej i opieki nad tymi zabytkami.
NA SKRÓTY
O PORTALU
„ Dom straży pożarnej, gdzie odbywa się rozdanie jałmużny w postaci rzeczy i amatorskie przedstawienia w wiosce aleksandrowskiej". (Opis polskiego etnografa Bronisława Piłsudskiego sporządzony w języku rosyjskim). Miasto: Aleksandrowsk Sachaliński, Sachalin. Kraj: Rosja. Domena publiczna: http://pauart.pl/app/artwork?id=BZS_RKPS_2799_k_4_c
Biblioteka Naukowa PAU i PAN w Krakowie. Numer inwentarza: BZS.RKPS.2799.k.4/c.
„Obrona pożarna po wsiach” List ks. Kinala opublikowany w Kurierze Lwowskim z 4 marca 1895 r. – dodatku do nr 63. Kurier powołuje się na publikację w Przewodniku Kółek Rolniczych.
Horożanka to niewielka ukraińska wieś, która niegdyś znajdowała się w granicach II Rzeczypospolitej województwa tarnopolskiego. W 1895 r. ks. Wincenty Kinal, tamtejszy proboszcz obrządku łacińskiego przesłał do redakcji Przewodnika Kółek Rolniczych długi i emocjonalny list, w którym uskarżał się na trudności z jakimi zmuszony był zmierzyć się chcąc w imię interesu społecznego zabezpieczyć wieś i jego mieszkańców przed pożarami. Ogień nieustannie trawił galicyjskie miasta i wsie, straty pożogi liczono w milionach, a zrozumienia i pomocy w organizowaniu pogotowi pożarnych nie było.
Danuta Janakiewicz-Oleksy
Centralne Muzeum Pożarnictwa w Mysłowicach
"Niechże mi będzie wolno podnieść, że u nas najpiękniejsze i najpożyteczniejsze usiłowania rozbijają się o czczy formalizm, o jakiś paragraf, który nie każdemu jest znany. Miejscowość tutejsza, niegdyś miasteczko, obecnie jest to wieś dość duża. Pożary tu bywały częste i groźne, a ratunku żadnego(…)”[sic!].
Nie sposób nie zauważyć tonu rozczarowania w treści przekazu i myśli o wszechobecnej urzędniczej biurokracji. Z listu księdza proboszcza dowiadujemy się także, że nie zawsze i wszędzie udawało się zintegrować lokalną społeczność do tego stopnia, by ta podjęła własną inicjatywę. Proboszcz opisał ten stan słowami:
"Haków nawet nie było. Z konewką nie można było do ognia wypędzić, bo każdy się bał, aby mu co nie zaginęło, a jeśli kto poszedł do ognia, to tylko dla tego, aby coś na tym skorzystać. Włościanin tutejszy jest ultrakonserwatysta: „naj budę jak buwało, żadnej innowacji nie znosi. Szczególnie jeśli chodzi o jakiekolwiek wydatki na pewien cel, to prędzej byś psu kość odebrał, niż od chłopa wydobył centa (…)”[sic!].
Niezrozumiale jest dlaczego ksiądz proboszcz opisując powyższe zdarzenia był tak bardzo poruszony? Czyżby nie zapamiętał z historii chociażby Jakuba Szeli? Minęło zaledwie 49 lat od powstania chłopskiego w zachodniej Galicji. Ten chłop, który od dawien dawna w rękach Austriaków stanowił mocne narzędzie przeciwko polskiej szlachcie jeszcze w latach 70. XIX w. nadal nie rozumiał czym jest tożsamość narodowa. Nie można było mu mieć za złe, że dopiero uczył się polskiej świadomości obywatelskiej, organizacji społecznej, a nawet i zasady katolickiej.
Ks. Wincenty Kinal mimo rozczarowań w swoim liście do redakcji gazety opisał jak bardzo mu zależało, by w Horożance zorganizować straż. To jest zrozumiałe. Dla czytelników HISTORYPOŻ przytaczamy najciekawszy fragment z ww, korespondencji:
"Jednak usilną a niezłomną pracą, należąc do Rady gminnej, doprowadziłem do tego, że zakupiłem na koszt gminy sikawkę od Chylewskiego z Tarnowa[1] ze znacznym opustem, a nad zwyczaj doskonałą. Dowód dobroci okazała się w czterech wypadkach pożaru pod moim własnem kierownictwem. Skoro tylko sikawka na miejsce pożaru przybyła, wśród największej nawet letniej posuchy i wiatru, nigdy nie dopuszczono ognia nawet do najbliższego budynku słomą krytego i kończyło się zawsze na tych budynkach, które ogień ogarnął przed przybyciem sikawki. To włościanom zaimponowało. Niektórzy z nich już się odzywali, że trzeba jeszcze drugą taką sprowadzić. I już teraz co roku do budżetu gminnego wkładano 50 zł. na narzędzia pożarnicze. Prowadziłem dalej mrówczą pracę, pobudowałem strażnicę, sprawiłem dwa beczkowozy, sprowadziłem 15 parcianych wiaderek, haki. Myślałem teraz nad sprowadzeniem toporków i czapek (kepi), ale trzeba było pomyśleć nad zorganizowaniem stałej straży pożarnej bo trafiało się, że do ognia wprawdzie sikawkę przyciągnięto, ale po ugaszeniu ognia wszystko się rozeszło, a ja sam musiałem sikawkę ciągnąć, nie chcąc ją zostawiać na pastwę losu, werbując po drodze dzieci i baby do pomocy. Zacząłem więc zachęcać i namawiać do zorganizowania straży pożarniczej i dzięki poparciu tutejszego ruskiego księdza p. Hohendorffa, przyszło do tego, że zapisało się 30 członków. Ułożono naprędce statuta, a ostęplowawszy wszystko należycie posłałem przy końcu grudnia do namiestnictwa. Chwała Bogu! pierwsze lody przełamane. W ten, jak piorun z jasnego nieba, przychodzi z namiestnictwa za pośrednictwem starostwa na moje ręce: Zakazuje się na razie zawiązanie straży gdyż paragraf 1. statutu nie odpowiada paragrafowi itd. i zamiast podać jakieś wskazówki, radę, co dodatkowo uczynić i co poprawić, że zostawia się wolny rekurs do ministerstwa spraw wewnętrznych. Oczekuję jeszcze porady łaskawej od zarządu i zapytuję, czy tego rodzaju straż, jaka podana w Przewodniku, gminna — nie potrzebuje żadnego zatwierdzenia wyższej władzy politycznej”? [sic!].
ks. Wincenty Kinal, proboszcz obrz. łac. w Horożance.
(Urządzenie pogotowia pożarnego w myśl ustawy krajowej nie wymaga osobnego statutu).
Literatura:
[1] Dodatek do nr 63 Kuriera Lwowskiego z 4 marca 1895 r. s. 1.
[1] Mowa jest o Ignacym Chylewskim właścicielu Fabryki Maszyn i Odlewni z Tarnowa. Fabryka produkowała m.in. sikawki, beczkowozy, wiadra, węże i inne narzędzia pożarne. Ignacy Chylewski urodził się w 1844 w Kaliszu, a zmarł w 1900 r. we Lwowie. Był polskim inżynierem i powstańcem styczniowym.
Redakcja Historypoż poszukuje informacji na temat zakładowej straży pożarnej nieistniejącej już Elektrowni I w Jaworznie na Górnym Śląsku.
Copyright 2022. HISTORYPOŻ&MUZEOPOŻ. Wszelkie prawa zastrzeżone.